Mija 69 miesięcy od Tragedii Smoleńskiej, a my wciąż czekamy na pełne, rzetelne jej wyjaśnienie. Nowy Rok daje nadzieję, że przynajmniej podejście do wyjaśnienia tej największej, naszej Tragedii Narodowej czasu pokoju wreszcie będzie szczere i twórcze. Dopóki nie będzie jasnej odpowiedzi a wątpliwości nie będą rozwiane, dopóty pytania będą stawiane.
Jak można się było spodziewać, trudno jest oderwać wyznawców „pancernej” brzozy od ich mniemań. Nawet, jeśli te nie spełniają podstawowych kryteriów logiki, o prawach fizyki nie wspominając. Kwitować pytania i konkretne argumenty głupotą, oszołomstwem, czy „sekciarstwem” jest … czystą głupotą. Tak to każdy głupi potrafi. Zaszufladkowano mnie, wbrew mojej woli, intencji, a nawet oporowi, do „sekty smoleńskiej”. W takim wypadku, opornym i odpornym na wiedzę mogę zrewanżować się tylko: „wyznawcami pancernej brzozy”. Tym razem „wyznawcami precyzyjnej brzozy”. I dokąd to zaprowadzi? Wierzyć to można jedynie w Boga. Wynik dochodzenia w jakiejkolwiek sprawie ma dać nie wiarę, lecz pewność, że było przeprowadzone uczciwie, rzetelnie, z dołożeniem wszelkiej staranności.
Nie doczekałem się odpowiedzi, jakim sposobem „urwane” skrzydło mogło polecieć na odległość 110 m? Zgodnie z wszelkimi prawami fizyki powinno było upaść co najwyżej kilkanaście metrów za brzozą. Przecież tylu „fachowców” się „wypowiadało” – raczej wyzywało. A tu dochodzą następne pytania.
Na zdjęciu, spośród „zebranych do kupy” przez Siergieja Amielina[1], a które oglądałem za radą pewnego „eksperta”, w miejscu „przecięcia” skrzydła przez brzozę wyraźnie widać nienaruszony slot. Trzeba całej perfidii Millera (Jerzego), a później Laska (Macieja), by pokazywać „urwane” skrzydło od strony jego końcówki a nie od strony „uderzenia” w brzozę (zdjęcie nr 5). Jednak nawet i na tym zdjęciu można zauważyć wystający slot na długość około 20 cm od miejsca „przecięcia” skrzydła przez brzozę.
Wszystkie wzdłużne elementy (podłużnice) są przecięte równo, jakby pod linijkę. W jaki sposób „pancerna” brzoza niczym precyzyjny, błyskawiczny laser mija slot (nienaruszony), a następnie skręca pod kątem 130 st. w prawo i prawie z kosmiczną prędkością przesuwa się 20 cm wzdłuż slotu, by znów skręcić pod tym samym kątem, tym razem w lewo i „tnie” dalszą część skrzydła? Poza tym, dlaczego linia „przecięcia” skrzydła (zdjęcie 3) jest wyraźnie skośna do osi podłużnej samolotu? Na zdjęciu 4 też wyraźnie widać, że linia „przecięcia” skrzydła jest skośna do grzebienia aerodynamicznego. Nie powinna być równoległa?! No, chyba że samolot „widząc” „pancerną” brzozę „wykonał skok w bok”, w prawo.
Czy może być durniejszy opis? Czy ktoś uwierzy w taką bzdurę? Wobec tego, może znajdzie się jakiś fachowiec, który wytłumaczy w jaki sposób brzoza o grubości 30-40 cm tak precyzyjnie „wykroiła” skrzydło?
Wygląda na to, że pierwszym „ekspertem” i pierwotnym źródłem dowodów na „pancerną”, teraz „precyzyjną” brzozę był niejaki Siergiej Amielin, wyjątkowo płodny smoleński bloger i „badacz katastrofy”. I to jego wersję potem przyjęły rządowe komisje obu krajów.[2]
I powtarzalne, kardynalne pytanie: Jakim prawem Jerzy Miller zasiadał i był przewodniczącym Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego?
Antoni Górski
- https://picasaweb.google.com/107906898396623830387/101#
- http://wiadomosci.wp.pl/kat,38200,title,Tajemnica-urwanego-skrzydla-Tu-154M,wid,13710895,wiadomosc.html?ticaid=116420&_ticrsn=3
MAK
MAK
Amielin
Zespół Parlamentarny
Miller (Jerzy), Lasek (Maciej)
Komentuj "69 miesięcy: Do „wyznawców precyzyjnej brzozy” – felieton Antoniego Górskiego"